Milos Forman po raz kolejny udowodnił, że jest jednym z najwybitniejszych reżysrów w historii kina.
Rewelacyjne filmy z przeszłości ( m.in. "Lot nad kukułczym gniazdem" "Hair", "Amadeusz", "Skandalista - Larry Flynt")
są jednak zupełni inne od "Człowieka...". Główna różnica polega na odwróceniu punktu odniesienia względem głównego bohatera.
Tym razem u Formana najważniejsza jest atmosfera jaka otacza Kaufmana i nie aura jaką tworzy - tylko aura jaką odbierają wszyscy dookoła.
Mam wrażenie, że do takiej formy narracji reżyser przygotowywał się już od dawna i udała mu się ona fantastycznie.

Film polecam każdemu - a w szczególności miłośnikom Formana (na "Człowieka..." czekałem z niecierpliwością i nie żałuję) oraz tym, którzy
nie są do niego specjalnie przekonani ( są w ogóle tacy??? hehe;))) )

"Man on the moon" porusza, bawi i przede wszystkim inspiruje, więc wszyscy zagubieni - do kina.

P.S. Jeden tylko minus. Bardzo miła dla ucha muzyka R.E.M i promujący ten film utwór "The Great Beyond" prawie wogóle nie
zaistniały, a szkoda, bo wtedy dałbym notkę 11 (tym razem "tylko" 10!!!)


Filipcio